Widzewska Jesień Muzyczna - Turbo + przegląd - relacja

23 października 2010 łódzka Dekompresja, już po raz drugi, gościła cykliczną imprezę o dźwięcznej nazwie Widzewska Jesień Muzyczna (co rodziło wśród przyjezdnych pytanie, czy ulica Limanowskiego to ta słynna dzielnica Widzew, a odpowiedź, że to zupełnie przeciwny kraniec miasta, witana była drwiącym uśmieszkiem). Ale oto strona organizatora śpieszy z wyjaśnieniami:
Organizatorem Przeglądu zespołów rockowych Widzewska Jesień Muzyczna są Widzewskie Domy Kultury.
Widzewska Jesień Muzyczna była na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych jedną z najważniejszych imprez muzycznych na terenie województwa kierowanych do młodzieży. W 2007 roku postanowiliśmy reaktywować przegląd. Dotychczasowe edycje spotkały się z dużym zainteresowaniem zespołów rockowych z całej Polski.

Wszystko jasne?
A teraz do rzeczy. Na wieść o koncercie Turbo w Łodzi (pierwszym od czasów zamierzchłych) ucieszyłam się ogromnie. Koncertu w rodzimym mieście tak moim, jak i silnie powiązanym z osobą obecnego wokalisty, Tomkiem Struszczykiem (więcej na ten temat w recenzji Strażnika Światła), przepuścić po prostu nie mogłam! Dlatego też oczekiwałam imprezy z nieukrywanym podnieceniem. Fakt, że koncert poprzedzać miały występy kapel konkursowych nie zniechęcił mnie absolutnie, wręcz przeciwnie. Zawsze lubiłam posłuchać czegoś nowego, niekoniecznie zawsze odkrywczego, ale jednak okraszonego energią nie do podrobienia dla starych wyjadaczy. I tu rzeczywiście się nie zawiodłam. Wprawdzie ominął mnie łódzki Alone, ponieważ do klubu dotarłam dopiero około 16:30, jednak każdy następny zespól obserwowałam z mniejszą lub większą uwagą. Tak czy owak, moje typy pokryły się niemalże z wyborem jury. Wielki entuzjazm na sali a także wśród oceniających wzbudził wołomiński M.O.R.O.N., prezentujący niezłą mieszankę hardcore'a, metalu i... rapu? Gdzieś tam zabarwione nu-metalem. Na dodatek na dwa wokale, w tym jeden naprawdę mocarny! Początkowo zadziałał u mnie mechanizm obronny - jak to, tutaj Turbo, heavy metal, a panowie proponują dzisiaj rapowane wokale i jakieś wywrzaski!? Ale w końcu kupili mnie i to na dobre - świetną warstwą wokalną między innymi i niesamowitą energią, jaka emanowała ze sceny. Brawo! Czekam na styczniowy koncert w ramach Łódzkiej Nocy Muzyki. Moją uwagę zwrócił także Headshot, olsztyńska formacja złożona z członków zespołu Hiroshima, z lekkimi modyfikacjami. Wokalista odziany w skórę od stóp do głów, długie, rozwiane pióra, statyw trzymany a'la Freddie Mercury i mocny, heavymetalowy głos. Na dodatek gitarzysta zespołu jako jedyny tego wieczoru zaprezentował rasowe, thrashowe wiosło! Nie ukrywam, że Headshot zajął wysokie miejsce w moim prywatnym rankingu, jednakże jury nie doceniło ich tak, jak ja. Szkoda, ale życzę chłopakom wytrwałości i powodzenia. Wielce spodobała mi się także Enblema z Sycowa. Niebanalny strój, ewidentne ciągoty hardcorowe i czyste partie wokalu plus energia. Naprawdę dobry występ. Poza tym ciekawym akcentem był kielecki Fireflower, z kobietą na wokalu. Na pierwszy rzut oka i ucha spodziewałam się (głównie za sprawą panów, którzy naprawdę ostro grzali) polskiej wersji Guano Apes. Ale tak się nie stało. Za mało powera. Jeśli wokalistka potrenuje i nauczy się więcej krzyczeć, to kto wie, czy nie zagrozi męskiej dominacji na tego typu przeglądach. Ponadto zaprezentował się Landscape z Warszawy. Nieco monotonnie, ale oryginalnie.
Po części konkursowej, która wydawała się nie mieć końca, nastąpiły warsztaty gitarowe z Konradem Jeremusem. rzecz ciekawa zapewne dla gitarzystów licznie zgromadzonych tego dnia w klubie, aczkolwiek dla gitarowego beztalencia raczej ciekawostka. Dlatego też skupiłam uwagę na scenie dopiero podczas występu gwiazdy wieczoru.
A było warto! Żałujcie, którzy nie byliście! Niewielki, rzekłabym, kameralny (gdyby nie wielkość klubu...) występ, pełen niespodzianek i pięknych momentów. Wspaniała forma zespołu, showman Struszczyk i Hoffmann - dla wielu bóg gitary.
Setlistę wypełniły głównie utwory z najnowszej płyty, Strażnik Światła, a także dużo starszych numerów, w tym wiele zaskoczeń, takich jak chociażby Ach nie bądź taki śmiały, Jaki był ten dzień, Armia czy Kometa Halleya. Oto setlista:
Intro - Prolog
1. Niebezpieczny Taniec
2. Szept Sumienia
3. Kometa Halleya
4. Już nie z Tobą
5. Na Progu życia
6. Otwarte drzwi do Miasta
7. Armia
8. Upiór w operze
9. Awatar
10. Strażnik Światła
11. Jaki był ten dzień
12. Szalony Ikar
13. Ktoś Zamienił
14. Kawaleria Szatana cz II
Bis
15.Dorosłe Dzieci
16.Ach nie bądź taki śmiały
17. EPILOG

Publiczność zgromadzona w klubie śpiewała, klaskała zgodnie do rytmu, a nieliczne (niestety) jednostki przez cały koncert szalały pod sceną, niezłomnie usiłując rozruszać resztę niemrawego towarzystwa. Panowie jednak nie przejmowali się zbytnio frekwencją na sali i dawali z siebie wszystko, co jeszcze bardziej zachęcało do zabawy na maksa. Ogromnym plusem występu był kontakt Tomka z publicznością, drobne żarciki, ale także momenty nostalgiczne i nastrojowe, takie jak wspólne odśpiewanie Jaki był ten dzień, czy doprawione smutną wiadomością Dorosłe Dzieci (Wojciech Hoffmann powiedział przed wykonaniem utworu, że autor tekstu znajduje się w szpitalu w Poznaniu, a jego dni są policzone).
Nie brakło łez, potu i zdartych gardeł, zatem koncert uważam za udany i jeszcze raz powtarzam - Turbo to jeden z tych zespołów, które TRZEBA zobaczyć na żywo!

Komentarze

Anonimowy pisze…
Coz bylem na tym koncercie... powiem tyle to bylo nie zapomniane... warto bylo wybrac sie na turbo... naprawde warto bylo... przeglad kapel tez byl nie najgorszy... mnie tylko smuci ze byla strasznie mala frewencja... Turbo to polska legenda heavy metalu wiec ludzie powinniscie ruszyc sie i wybrac sie na turbo...
Leszek Rusek pisze…
Pięknie opisujesz koncerty:) Co do Twojego pytania: niestety, skupiłem się głównie na scenie, ciutkę za ciemno było na publiczności jak dla mnie, a nie lubie walić fleszem po oczach. Ale Ciebie widziałem, biała koszulka się rzucała w oczy:)
Anonimowy pisze…
Do autora - Hoffmann przez dwa "N"!