Muzycznej ekstrema z literackimi inspiracjami: Devilish Impressions – Simulacra

 Intrygujące aranżacje, wpływy światowej literatury czy wręcz jej cytowanie w tekstach, doskonała produkcja i oprawa graficzna. Brzmi jak krótki opis płyty zagranicznego zespołu, prawda? Jednak tak nie jest – Devilish Impressions to kapela z Polski, a jej trzeci album to kolejne już potwierdzenie, że nasze formacje metalowe w żadnym stopniu nie odstają od zachodnich.
 Płyta Simulacra, która światło dzienne ujrzała w lipcu tego roku, to prawdziwy majstersztyk pod względem wydawniczym. Nie będę ukrywał, że uwielbiam tak ładnie wydane płyty. Przyjemny w dotyku (serio!) digipack, z ciekawą, niebanalną okładką i bogato ilustrowaną książeczką z tekstami, opatrzonymi stosownymi przypisami, odsyłającymi do dzieł literatury. Dla kolekcjonerów prawdziwa gratka i estetyczna uczta dla oka. Odłóżmy jednak na bok zachwyty nad wizualną stroną albumu i posłuchajmy samej muzyki.
 Od pierwszych sekund płyta poraża selektywnym, mimo nagromadzenia dźwięków, brzmieniem – efektem współpracy z braćmi Wiesławskimi, uznaną wśród metalowców marką na rynku producenckim. Zwracają uwagę mięsiste, soczyście brzmiące gitary i riffy wpisujące się w szeroko pojęty ekstremalny metal, nie ograniczające się do jednoznacznie blackowych czy deathowych schematów. Na drugim planie (choć miejscami wysuwają się do przodu) słychać partie syntezatorowo-klawiszowe i, od czasu do czasu, budujące klimat sample. Za tę warstwę muzyczną Simulacry odpowiedzialni są dwaj panowie – znany między innymi ze Strommoussheld Piotr „Lestath” Leszczyński i Wojciech „Flumen” Kostrzewa (Asgaard). Najbardziej imponująco elementy symfoniczne wypadają szczególnie w tych spokojnych, dalekich od szaleńczych temp momentach, jak w Lilith. W tym utworze zespół wydaje się czerpać nawet z heavy metalu – trudno inaczej postrzegać melodyjne zagrywki gitarowe. Nie sposób nie dostrzec także wpływów metalu gotyckiego, obecnych właściwie na całej płycie – zarówno w warstwie lirycznej, wokalnej (czysty, natchniony śpiew obok partii growlowanych) jak i w romantyczno-wampirycznej atmosferze unoszącej się nad całością. Naprawdę zaskakujące są jednak fragmenty, w których wykorzystano gitarę akustyczną lub te nawet w pełni pozbawione ciężaru instrumentów elektrycznych, jak w ostatniej minucie wspomnianego już Lilith. Do tego Quazarre, wokalista Devilish Impressions, recytujący fragment jednego z utworów Oscara Wilde'a... Zadziwiająca i frapująca mieszanka. Dalej mamy między innymi atakujący blackową wściekłością Fear No Gods!, w którym pojawiają się cytaty z „Piekła” Dantego Alighieri, Vi Veri Vniversum Vivus Vici z monumentalną introdukcją i ozdobną, krótką solówką, czy najbardziej chyba symfoniczny w zestawie The Last Farewell. Na koniec Devilish Impressions zostawili instrumentalną, podniosłą i bardzo heavy metalową kompozycję o tytule Solitude – idealne zwieńczenie tej świetnej, dopracowanej w każdym szczególe płyty. 
 Reasumując: jeśli ktoś jest uczulony na symfoniczny black/death metal, lepiej niech się nie zbliża do tego krążka. W przeciwnym wypadku – naprawdę warto się zapoznać z tym materiałem. Nawet, jeżeli parę osób uzna, że ten styl już dawno przebrzmiał. Być może i one uznają, że jednak coś naprawdę ciekawego i niegłupiego można jeszcze stworzyć w tych klimatach. 

 /B0UNCE

Komentarze