Nostalgicznie i magicznie - Soul Side Story Tomasza Budzyńskiego.

Tym razem, mili państwo, będzie o książce. Książce nietypowej, ale oczywiście z muzyką związanej. Bardzo blisko nawet. 
 Przed wakacjami upolowałam w mojej ulubionej bibliotece Soul Side Story Tomasza Budzyńskiego – tak, tak, znanego Wam zapewne bardzo dobrze Budzego z Armii, Trupiej Czaszki, 2 TM 2,3, etc.. Postać tyleż nietuzinkowa co specyficzna i z pewnością dla wielu kontrowersyjna. Spodziewałam się czegoś wyjątkowego, choć do fanatyków produkcji armijnych nigdy nie należałam. Zatem pozycję startową miałam wystarczająco zdrową. Nie spodziewałam się tego, co nastąpi podczas lektury. Może nie przeżyłam katharsis, ale... No właśnie. 
 Od pierwszych linijek, pierwszego rozdziału, zakochałam się w stylu Budzego. Rewelacyjny, nieco przypominający wieczorne bajanie, opowieść snutą z obszernymi anegdotami i drobnymi szczególikami, opisywanymi z niebywałą dbałością. Świat budowany tak pieczołowicie, a może raczej odbudowywany, przedstawiany oczami nie czterdziesto-, ale kilkulatka, świat pełen kolorów, zapachów, kształtów, jakby promieniejący i wypełniony magią. Takie są wspomnienia Tomasza Budzyńskiego z czasów dzieciństwa, takie są także te związane z początkami Siekiery, pierwszymi Jarocinami i Armią. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie opis powstawania płyty Legenda, co miało miejsce gdzieś w mazurskiej głuszy. Zespół, wraz z przyjaciółmi, mieszkał w drewnianych chatach, chciałoby się rzec, że "na końcu świata". Czy przy trzaskającym ogniu na kominku, przy metrowych zaspach i w ciszy która w mieście jest nie do wyobrażenia, mógł powstać inny album? Album punkowy przecież jeszcze? Kiedy teraz słucham Legendy, mam wrażenie, że niewłaściwe jest słuchanie jej tutaj, wśród tłumu, w wielkim mieście. Powinnam siedzieć ze słuchawkami na uszach, gdzieś daleko na północnym wschodzie, na górce, z której nie widać nic poza lasem i polami.
 Budzyński ujawnia się w Soul Side Story jako skromny, pełen pokory człowiek, z niebywałą wyobraźnią, potrafiący przyznać się do niewiedzy, błędów, braku umiejętności. Jednocześnie próżno szukać tutaj wyjaśnień dla kilku historii, które mogą nurtować fanów. Na przykład postać Popcorna (Dariusza Popowicza - gitarzysta Acid Drinkers, ex-Armia), który swego czasu pełnił w Armii rolę wiosłowego, po prostu znika. Owszem, jego obecność zostaje podkreślona w kilku momentach, pojawiają się słowa uznania dla jego dokonań na płycie Duch, ale kiedy drogi Popcorna i Armii rozchodzą się, temat zostaje zgrabnie zamieciony pod dywan barwnych słów i biegu wydarzeń. 
Po Soul Side Story trudno się też spodziewać krytyki odnośnie najnowszych dokonań Armii. Pod koniec książki zresztą w ogóle styl Budzego staje się bardziej syntetyczny, nieco lakoniczny, jakby brakło mu już pięknych sformułowań i jakby nowsze czasy pozbawione były magii. A może właśnie takie są? Mimo wszystko Budzy zauważa spadek zainteresowania zespołem, widzi, że część publiczności odwróciła się od zespołu. Jednocześnie nie potrafi uderzyć się w piersi i powiedzieć – moja wina. Nie, to nasza wina, że nie rozumiemy. 
 Tym, co głównie wynotowywałam z książki, były nazwy zespołów, tytuły filmów i książek, którymi inspirował i inspiruje się Budzy. Całkiem spore zaplecze na czas, kiedy dopada człowieka nastrój "nie mam czego słuchać / nie mam co czytać / nie mam co oglądać". 
Warto sięgnąć po Soul Side Story, warto mieć tę pozycję na półce. Najlepiej w twardej oprawie, bo zapewniam was, że raz przeczytana, zachęca do powrotów. Ja już tęsknię za egzemplarzem oddanym do biblioteki i chyba niedługo sprawię sobie własny.

Komentarze