Katatonia – Dead End Kings

Prawie trzy lata minęły od premiery Night Is The New Day ostatniego longplaya Szwedów z zespołu Katatonia. To optymalny czas na wyczekiwanie na nowe dzieło i ostrzenie apetytu na nadchodzące progresywno–refleksyjne chwile z ich muzyką.  
Zespół, który w latach 90. tworzył podwaliny doom metalu razem z Anathemą czy Paradise Lost, przeszedł poważną metamorfozę, która nota bene dotyczyła wszystkich wcześniej wymienionych. Katatonia początkowo dość ostro skręciła w stronę progres rocka i alternatywy, skupiając się na skomplikowanej warstwie muzycznej oraz tekstowej. Następnie Szwedzi skupili się bardziej na klimacie kompozycji, stawiając jeszcze wyżej poprzeczkę jeśli chodzi o wykonanie instrumentalne. Można powiedzieć, że to właśnie Katatonia dała podstawy depressive rocka jako wypadowej progresji i doom metalu. Kombinowanie stylem muzycznym, poszukiwanie własnej drogi w muzyce bardzo się Katatonii opłaciło. Od roku 2000 kolejne albumy były coraz wyżej notowane na światowych listach przebojów, a sama Katatonia coraz częściej wieńczy największe muzyczne festiwale rockowe na świecie. Szwedzi często odwiedzają Polskę, ostatnimi czasy nawet każdego roku. W tym roku odwiedzą nas ponownie 17 listopada (klub Progresja, Warszawa) gdyż aktualnie są w trasie promującej ich najnowsze dziecko. Jeśli już o płycie mowa, składa się na nią jedenaście kompozycji utrzymanych w przewidywalnym nurcie klimatycznego, czasem bardziej smutnego, a czasem dość agresywnego rocka z bardzo charakterystycznym, czystym wokalem Jonasa Renkse
 Płytę otwiera jeden z ciekawszych utworów w całej historii grupy The Parting, który stanowi idealne wprowadzenie w klimat całej płyty. Partie spokojne, refleksyjne, mieszają się tu z ciężkimi metalowymi motywami, a utwór kończy jeden z najbardziej melodyjnych momentów na płycie. Takie raptem 10-dźwiękowe smaczki gitarowe powtarzane kilka razy mnie osobiście zapadają najbardziej w pamięć. Drugi utwór o dość długim i pesymistycznym tytule: The One You Are Looking For Is Not Here niesie ze sobą przewrotnie dawkę pozytywnych emocji, a to za sprawą pięknego wokalu towarzyszącego w wykonaniu Silje Wergeland z kultowej grupy The Gathering. Oczywiście optymizm mija, gdy zagłębimy się w tekst, który zwyczajowo, jeśli chodzi o Katatonię, traktuje o pustce i nicości w tym przypadku po stracie bliskiej osoby oraz tęsknocie za minionym „lepszym” czasem. Grobowa atmosfera otacza również kolejny utwór Hypnone. Jest on bardzo wyrazisty jeśli chodzi o nowy styl Katatonii, a niewielkie domieszki muzyki elektronicznej dodają mu dodatkowo klimatu. Jest to bardzo ważny utwór na płycie, to w nim jest mowa o tytułowym „Królu ślepych zaułków” (ang. Dead End King). Ciekawą zmianę klimatu zauważymy w utworze Buildings, który z marszu atakuje nas cięższym brzmieniem, choć tu również zmiana tempa nie stanowi problemu w odbiorze. Katatonia jest naprawdę jednym z niewielu zespołów, które w tak mistrzowski sposób potrafią w 4 – minutowym utworze zawrzeć kilka diametralnych zmian tempa. Kolejny utwór, Leech, to całkowite wyhamowanie w kierunku klimatycznej, progresywnej muzyki, jaką Katatonia wykonuje z nie mniejszym zapałem. Tego typu utwory na płycie, wnoszą tak potrzebny balans w muzyce. Ciekawe zagrywki elektroniczne w wykonaniu Andersa Nystroma oraz subtelne partie solowe Per’a Erikssona dopełniają się wzajemnie i tworzą naprawdę bogatą kompozycję. Podobny klimat oferują kolejne utwory Ambitions i Udno You. Kolejny, Lethean przyspiesza nieco i prowadzi nas w rejony bardziej przypominające Katatonię z wcześniejszych wydań. Trochę żwawsze tempo i ciekawy poetycki tekst tworzą z tego kawałka idealny utwór koncertowy, na pewno się sprawdzi. Zbliżając się do końca płyty czekają nas jeszcze First Prayer oraz Dead Letters, które pod względem jakości stawiam zaraz przy pierwszym utworze, The Parting. Swoją drogą płyta jest skonstruowana bardzo mądrze - zaczyna się i kończy najlepszymi utworami, przez co ma się ochotę słuchać w nieskończoność. 
Siła tej muzyki tkwi właśnie w klimacie, jaki potrafi wywołać przy wielokrotnym słuchaniu. Wyraźne, czyste wokale zapadają bardzo szybko w pamięć a wspomniane wcześniej krótkie, proste ale niezwykle dobrze osadzone zagrywki gitarowe dodatkowo wzmacniają ten efekt. 
 Przypominam: Katatonia wystąpi już 17 listopada w warszawskiej Progresji, chyba mamy jeszcze jedno miejsce wolne ;).

Komentarze