Dla ludzi myślących - Mystic Mind: Braterstwo.

Kiedy dostaje się w łapki darmowy egzemplarz płyty, człowiek często się zastanawia, czy to w ogóle warte jest słuchania. Kiedyś tradycją było, że przy okazji koncertu jakiejś mega gwiazdy (chociażby na lokalną skalę) można było kupić w okolicy klubu płytki od debiutantów za symboliczną cenę 6,66 albo dostać jakąś demówkę za friko, za chwilę rozmowy i wyrażenie zainteresowania. Dzisiaj mamy do czynienia z nieco inną sytuacją – wszechobecny internet, do którego dostęp ma praktycznie każdy, darmowe programy do tworzenia muzyki, darmowe strony do promowania się w sieci... To wszystko sprawia, że zalewa nas ogromna ilość materiału, dzień po dniu. Mało komu chce się (i opłaca) wydawanie swojej twórczości na jakimkolwiek nośniku. Coś, co kiedyś było największym marzeniem realizowanym za wszelką cenę, dzisiaj jest efektem konkursów internetowych i telewizyjnych show, rzadko kiedy nie wiąże się z oddaniem nazwy kapeli pod skrzydła wielkiej marki, która rości sobie prawa do ogromnych płacht reklamowych na koncertach, do wszechobecnej reklamy. Na szczęście są formacje, które odcinają się od tego wszystkiego i dążą do względnej samodzielności. Dzięki żmudnej pracy czasami udaje im się wydać swoje "pierwsze dziecko" za własne pieniądze, dzięki pomocy przysłowiowego pana Mietka ze sklepu muzycznego, któremu akurat dobrze się powodzi i chce pomóc ekipie, którą zna i lubi. Tak to wszystko się kręci. Nie zmienia to faktu, że kapel jest ogromna ilość. Cóż, nie sposób tego wszystkiego przesłuchać. Nie sposób poznać każdy dobry polski zespół (abstrahując już od olbrzymiej zagranicznej sceny). 
Na szczęście czasem zdarzają się tacy, którzy wychodzą do nas sami ze swoją twórczością, trochę jak za starych, dobrych (dla niektórych całkiem odległych) czasów, choć w nowy sposób. Niestrudzenie piszą maile, zapraszają na koncerty, polecają się sami. Cóż, reklama dźwignią handlu, a dźwignię, która zawiera dodatkowo marcheweczkę, lubimy najbardziej. Tą marchewką była płyta. I świetna sesja promująca debiut Mystic Mind. Jako, że jestem trochę zboczona na punkcie dobrych zdjęć zespołów i oprawy graficznej, momentalnie zaciekawiłam się płytą, zanim jeszcze dostałam ją na własność. Może to płytkie, ale lubię popatrzeć na dobrze zrobione zdjęcia zespołu, z pomysłem. I już! 

Ale przejdźmy do rzeczy, najpierw garść faktów: Mystic Mind to załoga z okolic Sulechowa (nieopodal Zielonej Góry, województwo lubuskie, gdyby ktoś nie wiedział), złożona z czterech samców. Panowie wcześniej współpracowali przy okazji innych projektów, zespołów, imprez, prób, koncertów i tak dalej, a zatem rzeczą naturalną było, że prędzej czy później coś się z tego urodzi. No i urodził się Mystic Mind, który liczy sobie obecnie już 4 lata. Jak na duże już dziecko przystało, ma sporo do powiedzenia, co świetnie słychać na debiucie długogrającym, jakim jest Braterstwo. Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w uszy, to dość... piwniczne, brudne brzmienie. Oczywiście jakość różni się znacząco od typowych, "domowej roboty" demówek, niemniej zachowano fajną, garażową atmosferę przy jednoczesnej, dobrej produkcji. Thumbs up! Na co warto zwrócić uwagę i co wydaje mi się ważne w twórczości Mystic Mind, to teksty. Te, które znalazły się na płycie to w większości manifesty przeciwko złu, z którym stykamy się na co dzień – przemoc na ulicy, niesprawiedliwość społeczna czy zakłamanie. Mocnym przykładem jest trzeci na płycie utwór Ulica, który w bezkompromisowy sposób potępia uległość i brak asertywności. A przy okazji to po prostu numer, który sam jedzie do przodu - słuchając takiej sieki mam przed oczami wielki młyn pod sceną. A przy okazji jest przekaz. Czytelny, prosty, ale jednocześnie aktualny i wartościowy. Tempo trochę zwalnia przy następnej kompozycji. Świadomość to taki walec koncertowy, na chwilę odpoczynku, ale wcale nie jest lżej tematycznie. Słychać, że ktoś tu się nasłuchał Pantery i innych Kwasożłopów. Ale - to nie zarzut. Jest różnorodnie, perkusja trochę kombinuje, jest ciekawie. Bynajmniej nie zapychacz. I wreszcie tytułowy, Braterstwo. Taki hicior – mocny, wokal fajnie tu pracuje, mimo względnie niewielkiej różnorodności w gitarach. W zasadzie wokal robi tu całą robotę. Troszkę słabe zakończenie kawałka, ale całość raczej na plus. Co ciekawe, już w następnym numerze, Kukły, następuje zamiana ról - to właśnie wokal troszkę odstaje. Tekst jest dobry, muzyka podobnie, ale wokal wydaje się wklejony na siłę. Jakby bez pomysłu na zaśpiewanie tego. Wirtualny człowiek rozwiewa moje wątpliwości. Rozkręca się tak, jak lubię – czyli na początku bardzo fajna perkusja, mocno akcentowana i nieco "ślimakowa" jeśli mam iść kwasowym tropem. (Nawet gdyby MM otwarcie nie przyznawali się do inspiracji Acid Drinkers, to słychać to w niemal każdym utworze ;]) Przyznam, że podoba mi się główny riff tego numeru, wystarczająco zapadający w pamięć, by zupełnie bezwiednie nucić go podczas porannego golenia nóg. Wojnę otwiera fajny, slayerowy riff, a wokal, który pojawia się dopiero po ponad minucie, na tle nieco stonerowej młócki, przypomina mi patent z Blasku, otwierającego album. W ogóle do tego momentu mam wrażenie, że Mystic Mind są specjalistami od mocnych, drugich części utworów. Wiele z tych numerów rozwija się odrobinę leniwie, oczywiście, jest sieka, ale jakaś taka z lekka jednostajna, a pod koniec, na ostatnią minutę z hakiem, robi się bardzo ciekawie. A żeby mojej tezie stało się zadość, Bezczelna Godzina jest w całości świetna. Podoba mi się main riff, podobają się zmiany tempa, fajne, przemyślane linie wokalu, hardcore'owy klimat. Do tego w warstwie tekstowej dostajemy "na drogę" parę wskazówek, między innymi: 

"Próbuj, gdy upadasz wstawaj / Nie poddawaj się. Ważne że ciągle wstajesz!"
I z tym zostawia nas lubuska załoga. Słabo? Ja załączam jeszcze raz, bo płyta trwa tylko trochę ponad pół godziny. 
 Zmierzając ku końcowi mogę z czystym sumieniem polecić Mystic Mind i ich debiutancki krążek Braterstwo wszystkim tym, którzy lubią muzykę z przekazem, z polskim tekstem. To ostatnie nie jest zarzutem – wręcz przeciwnie. Doceniam dobre, polskie teksty, a te tutaj na pewno znajdziecie. Poza tym sporo porządnego łojenia, potencjalna koncertowa napierdolka pierwszej wody. Owszem, można się przyczepić do drobiazgów, ale po co? Debiut czadowy, dobrze wydany, szczery i bez mydlenia oczu. Wprost i bez owijania w bawełnę. Może i nie jest to nic odkrywczego, niemniej muzyka jest dobra, zrobiona przez żywych ludzi, dla ludzi myślących podobnie. Polecam i zapraszam pod wszelkie adresy, gdzie można zespół bliżej zapoznać, kupić płytę czy co tam kto chce (klikać "like" można też ;)).
Facebook Mystic Mind - tutaj można również posłuchać!
http://www.lastfm.pl/music/Mystic+Mind - a tu można co nieco ściągnąć i również posłuchać ;)


zdjęcia: promo by Aleksandra "Acidolka" Mielińska 

Komentarze