Dla miłośników pięknej muzyki: Anathema - Falling Deeper

Kilka dni temu w poszukiwaniu najnowszego albumu angielskiej grupy Anathema natknąłem się na ich zeszłoroczne wydawnictwo pt. Falling Deeper, którego brakowało mi w płytotece. Bez głębszego zastanowienia się zakupiłem ten pięknie wydany booklet. To nie był koniec zakupów, gdyż z racji że Anathema przyjedzie 22 kwietnia do Polski nabyłem również bilet na ich poznański koncert. Okazja do napisania kilka słów o Anathemie jest więc po wielekroć uzasadniona. Z jednej strony koncert, warto przypomnieć sobie wcześniejsze dokonania grupy, z drugiej niezwykła płyta Falling Deeper z zeszłego roku a po trzecie najnowszy album zatytułowany Weather Systems, na który muszę poczekać - premiera dopiero 16 kwietnia. 
 Zacznę w tym tygodniu od Falling Deeper ponieważ ta płyta ostatnio wylądowała w odtwarzaczu i zabawiła tam dość długo, gdyż jest niesamowita. Na płytę składa się dziewięć kompozycji znanych z wcześniejszych wydawnictw zespołu. Nie było by w tym nic niezwykłego, gdyby nie sposób w jaki zostały przearanżowane te utwory. Utwory – dodam – pochodzące z wczesnego stadium rozwoju muzycznego Anathemy. Czasu, w którym wraz z zespołami Katatonia, Paradise Lost czy My Dying Bride, Anathema stanowiła nową falę melancholijnego doom metalu. Późniejsze nagrania zespołu kierują się bardziej w stronę atmosferycznego rocka więc powrót do korzeni tym bardziej ciekawi a wykonanie na pewno zadowoli każdego miłośnika pięknej muzyki. Utwory, jakie znajdziemy na płycie w większości wykonuje orkiestra symfoniczna. Płytę rozpoczyna majestatyczny Crestfallen pochodzący oryginalnie z EP’ki z 1992 roku. Tutaj nie uświadczymy jednak ciężaru gitar i basu jak w oryginale, całość rozegrana jest w oparciu o orkiestrę, pianino, klawisze oraz gitarę akustyczną. Na dobrą sprawę już po pierwszym utworze przekonujemy się z jakimi arcydziełami kompozycyjnymi mieliśmy do czynienia od ponad 20 lat, nadal nieśmiertelnymi motywami, które odpowiednio zaaranżowane nadają się do grania przez orkiestrę symfoniczną. Podobnie jest z drugim utworem Sleep In Sanity, który pierwotnie został nagrany na albumie Serenades w 1993 roku, debiutanckim albumie Anathemy. Obecna forma nie ma nic wspólnego z tamtym nagraniem, znów słyszymy sekcje smyczkowe oraz pianino, a głęboki growl zastąpiony został szeptanym wokalem Vincenta Cavanagh’a oraz cudownym głosem Lee Douglas. Trzeci utwór pt. Kingdom z płyty Pentecost III to kolejny, alternatywny strzał zupełnie odmienny od oryginału. Od tej pory mamy już pewność, że nic na Falling Deeper nie będzie po prostu powtórnym wykonaniem wcześniejszych patentów. To zupełnie inna płyta, jak gdyby innego zespołu. Majestatyczna niczym muzyka filmowa i nadająca się do takich zastosowań, uboga w wokale, co dodatkowo wzmacnia skupienie słuchacza nad samym wykonaniem. Nieco odmienna aranżacja spotyka nas przy utworze Everwake oryginalnie pochodzącego ze wspomnianej wcześniej EP’ki Crestfallen. W nowym wykonaniu króluje gitara akustyczna oraz cudowny wokal Lee Douglas. Utwór przechodzi delikatnie w całkowicie instrumentalną wersję kawałka J’ai Fait Une Promesse z albumu Serenades. Ciekawe jest również to, że przy aranżacjach starych utworów niektóre z nich zostały zredukowane z oryginalnych dziesięciu minut do trzech a inne nawet dublują długość oryginału. Takie zabiegi dotyczą zarówno tego utworu jak i następującego po nim Alone, pierwotnie z płyty The Silent Enigma z 1995 roku. Alone jest dość zbliżony do pierwotnej struktury, bez problemu odnajduje się te same dźwięki zagrane w obu przypadkach na gitarze akustycznej. Tego samego nie można powiedzieć o przedostatnim utworze We The Gods, który w oryginalnej wersji był jednym z najbardziej charakterystycznych utworów płyty Pentecost III z gitarą basową powtarzającą główny, bardzo smutny motyw. Na dobrą sprawę, tylko po tym motywie, tu granym na pianinie, można by rozpoznać z jakim utworem mamy do czynienia. Całkowicie brakuje rozwinięcia, w którym oryginał znacznie przyspiesza i rozwija dalej strukturę utworu. Wersja z Falling Deeper kończy się po zaledwie trzech minutach, pozostawiając pewien niedosyt. Płytę kończy Sunset Of Age, niewątpliwie najlepsza aranżacja na całej płycie, przepełniona majestatyczną energią orkiestry symfonicznej, dodatkowo z wyraźnie zarysowaną sekcją rytmiczną oraz wzbogacona śladowymi, ale jednak wokalizami Vincenta. Wynika to zapewne z faktu, że oryginalny kawałek z płyty The Silent Enigma jest arcydziełem kompozytorskim samym w sobie, niewątpliwie również najlepszym utworem na tej wydanej siedemnaście lat temu płycie.
 Płytę Falling Deeper polecam każdemu, kto ceni sobie piękno kompozycji i lubuje się w symfonicznych przeróbkach utworów stricte rockowych, zaś fanów Anathemy przekonywać nie muszę. Moją następną recenzją będzie ukazujący się za kilka dni kolejny album Anathemy pt. Weather Systems, podzielę się również wrażeniami po koncercie grupy, który już 22 kwietnia w poznańskim klubie Eskulap.

/ Sauteneron


Komentarze