Podsumowanie muzycznego roku 2011 wg B0UNCE

Ostatnie 12 miesięcy było niezwykle owocne, jeśli chodzi o nowe wydawnictwa zespołów i artystów znanych, lubianych, może nawet kultowych. Szczególnie zeszłoroczny, jesienny wysyp nowości płytowych nie pozwolił mi na przesłuchanie wszystkich pozycji, które mnie interesują, ale mam nadzieję nadrobić zaległości jeszcze na początku tego roku. W każdym razie w 2011 roku ukazało się przynajmniej kilka albumów, które z pewnością na dłużej zagoszczą w moim odtwarzaczu, a przede wszystkim w pamięci. Sporządziłem mocno subiektywny, bardzo osobisty ranking płyt z datą wydania 2011 – kolejność nieprzypadkowa, ale też niezbyt sztywna i mogąca ulec zmianom w późniejszym terminie. 

Zagranica: 

1) Steven Wilson - Grace For Drowning: Absolutny majstersztyk, fantastyczny, sięgający do tradycji progrocka i jazzrocka, dwupłytowy album. Tego jeszcze u Stevena nie było, pomimo jakichś tam przebłysków w niedawnej przeszłości. 
2) Ulver - Wars of the Roses : Wreszcie bardziej „żywa”, dynamiczna płyta Ulver, po nieco zbyt sennym Shadows of the Sun
3) Laura Marling - A Creature I Don't Know : Folk-rockowa perełka: rośnie prawdziwa niezależna gwiazda, której rozwój z przyjemnością obserwuję od ponad roku. 
4) Samael - Lux Mundi : Szwajcarzy znów w formie – bardzo dobra płyta, chociaż może trochę zbyt rzemieślnicza. 
5) Adele21 : Moje objawienie AD 2011 – cudowny głos, świetne kompozycje, które nie zostały „zajechane” przez obecnie wszędobylskie przeprodukowanie muzyki pop. Dowód na to, że można nawet teraz nagrać album, który osiągnie sukces zarówno artystyczny, jak i komercyjny. 

Poza tymi pięcioma pozycjami warto wspomnieć również o Sjukdom grupy Lifelover – prawdopodobnie ostatniej w ich karierze, ze względu na śmierć jednego z członków zespołu we wrześniu ubiegłego roku – nieco ponad pół roku po premierze płyty. Nie można zapomnieć o świadectwie ciągle wysokiej formy Megadeth w postaci TH1RT3EN i nowej propozycji Red Hot Chili Peppers - I'm With You, nagranej w odświeżonym składzie. Przypomnieli o sobie Limp Bizkit, wydając pierwszy od 8 lat longplay - Gold Cobra. Całkiem udany, jednak nie dorównujący ich najlepszemu moim zdaniem - Chocolate Starfish And The Hot Dog Flavored Water sprzed 12 lat. 

 Jeśli chodzi o światowe wydarzenia, które najbardziej zapadły mi w pamięć – zdecydowanie będzie to reaktywacja Black Sabbath. Również duże znaczenie miała dla mnie zapowiedź nowej płyty Soundgarden – panowie zaszyli się w studiu, co daje nadzieję na świeży materiał w 2012 roku. 

 Polska: 

1) TuneLucid Moments : Świetny debiut łódzkiego zespołu progrockowego, znakomity również w prezentacji scenicznej. Szczera, emocjonalna, introwertyczna muzyka, kiedy trzeba – mroczna i przestrzenna, innym razem – ciężka i głośna. 
2) ClosterkellerBordeaux : Jedna z najlepszych płyt Clostera, a według mnie – najlepsza od Graphite. 3) Tides From NebulaEarthshine : Kolejny krok na muzycznej ścieżce tego zespołu i jednocześnie właściwie kamień milowy w ich karierze. Prawdziwie światowy album, bardzo dojrzały, przemyślany, bardzo dopracowany. 
4) Gars - Gdzie akcja rozwija się : Znów debiut, jednak nie do końca – trójmiejscy Garsi mieli już na koncie jedno wydawnictwo – EP. Tym razem jest to pełnowymiarowy album. Bardzo równy, świeży, pełen porywającej muzyki i ciekawych rozwiązań aranżacyjnych, spiętych bardzo dobrymi tekstami i doskonałym brzmieniem. 
5) LuxtorpedaLuxtorpeda : I kolejny debiut, choć muzycy, którzy nagrali tę płytę, debiutantami nie są. Album treściwy, a o takie teraz trudno. Z pazurem, niepozbawiony chwytliwości, przy jednoczesnym zachowaniu zahaczającego o stoner brzmienia. 

Wyróżnić należałoby również całkiem udany, choć nie genialny, come backowy album KNŻ, płyty naszych eksportowych, death metalowych kapel – Decapitated i Vader – obie bardzo dobre, choć pierwsza, jak wspomniałem w recenzji – kontrowersyjna. Warto wspomnieć o nowej płycie Nosowskiej, „tylko” dobrej i wyjałowionym z buntu albumie łódzkich Cool Kids of Death – to już zupełnie inny zespół, niż ten, który dekadę temu krzyczał „mamy butelki z benzyną i kamienie”. 
 W kategorii wydarzenie na uwagę zasługuje powrót Illusion na kilka koncertów i wydanie przez tę legendę polskiego rocka kompilacji. Inna kapela z lat 90-tych – Flapjack – również o sobie przypomniała. Nowy utwór, kilka występów świadczących o znakomitej formie muzyków, zapowiedź nowej płyty – miejmy nadzieję, że w końcu się ukaże. Fanom Acid Drinkers z pewnością nie uszła uwadze reaktywacja zespołu Gomor, z Popcornem w składzie i, oczywiście, nowa płyta, która ukaże się już na wiosnę. 

 /B0UNCE

Komentarze