Jane’s Addiction – The Great Escape Artist (2011)

Miniony, 2011 rok, podsumuję recenzją płyty wyjątkowej pod wieloma względami, tak samo jak wyjątkowy jest sam zespół Jane’s Addiction
Ameryka lat dziewięćdziesiątych była kolebką wielu kapel, które przetrwały do dziś i nadal świętują sukcesy. Niewiele jest jednak zespołów z tak pogmatwaną historią, balansujących z płyty na płytę na granicy rozpadu, niejednokrotnie takich rozpadów doświadczając. Rdzeniem zespołu, prawdziwym frontmanem i twórcą tego co dziś znamy jako Jane’s Addiction jest Perry Farrell. Perry to człowiek o skomplikowanym życiorysie, począwszy od dzieciństwa, kiedy to był wykorzystywany przez ojca – gangstera – do szmuglowania kontrabandy, poprzez ucieczkę z domu w wieku 17 lat, wszelkiej maści nałogi, wiele nieudanych związków aż po pracę w charakterze striptizera. Zespół powstał w 1985 roku na zgliszczach wcześniejszych projektów muzycznych Perry’ego. Nazwa wzięła się od imienia Jane Bainter, dziewczyny, która była „dobrym duchem” zespołu, pomagając, a niejednokrotnie nawet utrzymując początkujący zespół z własnej kieszeni. Kieszeń tą zapełniała wykonując tzw. „najstarszy zawód świata”. 
Twórczość Jane’s Addiction to protoplasta rocka alternatywnego. Swoisty miks rocka, jazzu i funku o głębokim artystycznym wyrazie, pomimo iż odstawał i nadal odstaje od panujących trendów, znalazł swoich odbiorców w liczbie wystarczającej. by zespołem zaczęły się interesować wytwórnie płytowe. Pierwszy kontrakt zespół zawarł z Warner Music, gdyż tylko oni gwarantowali dużą wolność artystyczną, tak istotną dla Perry’ego. Debiut zespołu z 1987 roku, będący rejestracją koncertu w klubie Roxy w Hollywood, wbrew ustaleniom z Warner wydany został przez niezależną wytwórnię XXX. Druga płyta z 1998 r. pt. Nothing Shocking (ang. Nic Szokującego), opatrzona kontrowersyjną okładką autorstwa Perry’ego została wycofana ze sprzedaży w wielu sklepach. Zespół zyskał dużo na skandalu wywołanym okładką, dodatkowo potęgując ten dobry-zły PR na koncertach, na których zdarzało im się grać nago, upijać się do nieprzytomności czy skakać ze sceny na publiczność. Zespół wydał potem jeszcze album Ritual de lo Habitual, lecz prace nad nim trwały dość długo gdyż atmosfera w zespole się popsuła. Uzależnienia i konflikt między Perrym Farrellem a gitarzystą Davem Navarro nieuchronnie zapowiadały rozpad zespołu. Doszło nawet do tego że na jednym z koncertów w Australii muzycy Jane’s Addiction pobili się na scenie podczas koncertu. Jest to tylko wstęp do zawiłej historii Jane’s Addiction, zespół zaliczył jeszcze dwa rozpady i powroty w nieco zmienionym składzie. Zainteresowanych zapraszam do lektury autoryzowanej biografii pt. Whores: An Oral History of Perry Farrell and Jane's Addiction autorstwa Brendana Mullena. 
Skupię się teraz na najnowszym albumie Jane’s Addiction pt. The Great Escape Artist, na który zespół kazał sobie czekać od 2003 roku – czyli od wydania płyty Strays. Na album składa się dziesięć kompozycji, z których tylko jedna trwa dłużej niż pięć minut, reszta oscyluje w granicach trzech, czterech minut. Już pierwszy utwór pt. Underground udowadnia, że rockowy kawałek nie musi być długi, aby stać się dziełem kompozycyjnym. Perfekcyjna sekcja bas + perkusja w wykonaniu świeżego nabytku zespołu basisty Davida Andrew Sitek’a i perkusisty Stephena Perkinsa, który jest w zespole od zawsze, powoduje że muzyki chce się słuchać głośno by poczuć wibracje towarzyszące niskim, basowym dźwiękom. Co ciekawe, w bogatej historii wzlotów i rozpadów Jane’s Addiction, jedynym muzykiem, który „ulegał” wymianie był basista, przez lata przewinęło ich się przez zespół pięciu. Drugi utwór End To The Lies zagrany w umiarkowanym tempie, daje trochę bardziej popisać się niezwykłemu wokaliście Perry’emu. Możemy usłyszeć jego charakterystyczną, nieco chrypliwą manierę, która tak bardzo podoba się fanom zespołu. Następujący po nim utwór Curiosity Kills (ang. Ciekawość Zabija), to znów arcyciekawy pojedynek sekcji rytmicznej, tym razem z wieloma wstawkami elektronicznymi. Miarowe tempo basu przewija się przez cały utwór wypełniając każdą wolna lukę dźwiękową, choć tych wcale nie ma wiele.
 Muzyka Jane’s Addiction jest kompletna, nie byłbym w stanie nic więcej dodać tym kompozycjom. Wszystko jest idealnie poukładane, a mnogość zastosowanych efektów wpadających nam w ucho nie pozwala się nudzić. Kolejny utwór Irresistable Force Met The Immovable Object to prawdziwy hit tej płyty, przepełniony optymizmem i energią, oczywiście za sprawą genialnej kompozycji i tekstu. Wystarczy posłuchać tego utworu rano i gdy refren, będący powtórzeniem tytułu, utkwi nam w pamięci, dzień będzie dużo lepszy. Następujące po nim I’ll Hit You Back oraz Twisted Tales to dwa dość zbliżone do siebie utwory, z których ciężko by wybrać faworyta. Zresztą każdy z utworów na The Great Escape Artist mógłby być singlem z równie dobrymi wynikami. Przez te blisko osiem lat, w głowach tych niezwykłych muzyków narodziło się tyle pomysłów, że teraz oferują nam je wszystkie na raz. Aż dziw bierze, że tego typu muzyka nie przedostała się do mass-mediów, gdyż jest naprawdę przebojowa i pozbawiona pewnej alternatywnej nadętości. Osobiście życzyłbym sobie, by na zapowiadanym na przyszły rok koncercie Red Hot Chili Peppers zagrało również Jane’s Addiction, bo to byłby koncert roku (no chyba że jednak Black Sabbath do nas przyjedzie). Na płycie są jeszcze cztery utwory, jednakże nie będę opisywał wszystkich, bo zabraknie mi przymiotników pochodnych od „wspaniały”. Chciałbym zwrócić uwagę jeszcze na dwa. Najdłuższy ponad pięciominutowy kawałek Splash a Little Water On It, który jest balladą, w najciekawszym jak dotąd w historii zespołu wydaniu i o dość dwuznacznym tekście, a drugi to ostatni na płycie Words Right Out of My Mouth, najbardziej rock’n’rollowy spośród wszystkich pozostałych, trochę w stylu The Ramones. Płytę The Great Escape Artist polecam wszystkim, bez względu na to, czy słuchają rocka, jazzu, funku czy nawet popu. Dodatkowo osobom, które nigdy wcześniej nie miały styczności z Jane’s Addiction polecam rozpoczęcie przygody właśnie od tej ich najnowszej płyty, gdyż muzyka jest bardzo przebojowa i co za tym idzie, przystępna.

/Sauteneron

Komentarze