Borderline Personality Disorder - Borderline Personality Disorder EP

Na ten kwartet z Bielska-Białej trafiłem zupełnie przypadkowo, dzięki rzuceniu okiem na główną stronę metal-archives.com. Jak widać, przypadki bywają szczęśliwe, gdyż dzięki niemu miałem możliwość przesłuchania świeżych nagrań (wydanych 8. grudnia) bardzo obiecującej, młodej kapeli – zupełnie za darmo (TUTAJ), w dodatku jak na fonograficzny debiut brzmiących fantastycznie. Oczywiście EPkę Borderline Personality Disorder można również nabyć w postaci fizycznej, zamawiając ją poprzez email: management.BPD@gmail.com

 W skład zespołu wchodzą: perkusista Robin Huńka, gitarzyści Jakub Kos i Paweł Kurcyus oraz brat Jakuba, wokalista Filip Kos. Panowie przyznają się do inspiracji m.in. twórczością grup Pantera, Lamb Of God, Devil Driver, Vader i Arch Enemy. Ich muzykę, w dużym uproszczeniu, można by określić jako pewną wypadkową tych inspiracji – połączenie technicznego death/thrash metalu z odrobiną deathcore'u (szczególnie słyszalnego w wokalu) i melodeathu. 
Sporo w utworach BPD charakterystycznego dla LoG czy przede wszystkim Pantery groove'u, będącego podstawą specyficznie chwytliwych kompozycji. Wokal, jak już wspomniałem, najbardziej kojarzy mi się z nurtem deathcore'owym i zespołem, który z tegoż nurtu wyrósł – amerykańskim Job For A Cowboy. Zresztą moje pierwsze skojarzenie po przesłuchaniu debiutanckiej EPki bielszczan to właśnie przede wszystkim muzyka JfaC. Nie ma jednak mowy o bezmyślnym kopiowaniu zagranicznych patentów – jest to materiał bardzo dopracowany kompozycyjnie, zagrany niesamowicie sprawnie, z wielkim polotem... Zupełnie, jakby ten zespół istniał nie od zeszłego roku (!), a od dobrych kilku lat. Ogromne wrażenie zrobiły na mnie świetne solówki gitarowe – melodyjne i, co najważniejsze, sensowne, nie polegające na zagraniu kilkunastu losowych dźwięków. 
Za najlepszy z trzech zawartych na EP utworów uważam ostatni na liście, Hannibal. Jest zarazem najdłuższą i najbardziej rozbudowaną kompozycją – trzeba mieć talent, żeby coś takiego napisać i wykonać. Jest tu i niegłupio brzmiące, tajemnicze intro, i świetne, mocne riffy, i porywające solówki – w szczególności doskonałe, długie solo w końcówce utworu. Szkoda tylko, że Borderline Personality Disorder EP trwa nieco ponad 15 minut. Tyle jednak wystarczy, żeby zainteresować potencjalnych fanów zespołu (do których i ja powoli zaczynam się zaliczać) i, miejmy nadzieję, jakąś niezależną wytwórnię, która pozwoli tym młodym muzykom na rozwinięcie skrzydeł i wydanie dłuższego albumu. 

 /B0UNCE

Komentarze