Ale wiocha - w poszukiwaniu dawnego żywiołu Żywiołaka.

Powstały w 2005 roku Żywiołak, od początku swojego istnienia był wyjątkowym zjawiskiem na polskim rynku muzycznym. Określenia takie jak folkmetalheavy folk, biometalpolska muzyka neoludowa (zaproponowana przez nich samych) a ostatnio heavy folk nieestetyczny, to jedynie część łatek, jakie zostały przypięte zespołowi. Za jego założenie odpowiada dwóch muzyków: Robert Jaworski - który wcześniej dał się poznać dzięki takim zespołom jak Kapela Ze Wsi Warszawa czy Ich troLe, oraz Robert Wasilewski - współzałożyciel i gitarzysta Open Folk. Wykorzystali oni archaiczne instrumenty oraz połączyli je z nowoczesnym brzmieniem i niesamowicie brzmiącą perkusją i wszelkimi jej pokrewnymi. Magii całości dodały wyjątkowe głosy wokalistek: Anny Piotrowskiej oraz Izabeli Byry. To one potrafiły przyprawić słuchacza o ciary na plecach albo wprowadzić w trans. Koncertowo Żywiołak sprawdzał się w stu procentach - szaleństwo i pożoga, niemalże gwarancja udanie spędzonego czasu.
Muzyka Psychodelicznej Świtezianki to było objawienie, słuchałam tego w kółko, zachwycając się niesamowitymi tekstami, rytmami i wokalami. Na koncertach podziwiałam całość, wykonywaną na żywo z pełnym profesjonalizmem. Nowa Ex-Tradycja, pierwsza długogrająca płyta zespołu, zawierała kilka utworów z EPki, o poprawionym brzmieniu, nieco zmienionych aranżach, ale także nowe kompozycje. Tematyka wierzeń przedchrześcijańskich, wdzięczna i nieco romantyczna wizja tego, w co wierzyli i co czcili nasi praprzodkowie, intrygowała (i robi to nadal), a zamieniona w rewelacyjne liryki, dodawała zespołowi oryginalności.
I tak, po kilku latach, otrzymaliśmy nową płytę Żywiołaka. Domyślacie się już, co się stało? Pewnie tak, bo niektórzy z Was czytają regularnie tego bloga. Inni zaś posłuchali płyty. Jeszcze inni, zupełnie przypadkowo podobnie postępujący jak ci pierwsi, wiedzą, że gdy moje ulubione zespoły zaczynają robić coś, co mi się nie podoba, nie potrafię przejść obok tego obojętnie. A wtedy wyżywam się tutaj. Nie inaczej jest tym razem.
Globalna Wiocha, bo tak zwie się ostatni krążek Żywiołaka wydany w 2011 roku, od początku wzburzył fanów i podzielił ich na dwa obozy - wielbicieli "starego" i "nowego". Typowa sytuacja, gdy mamy do czynienia ze zmianami dalece posuniętymi. Zacznijmy od tego, że nastąpiła wymiana głosów zespołu. Na miejsce Anny i Izy pojawiły się dwie nowe wokalistki: Monika Wierzbicka i Karina Kumorek (warto wspomnieć, że przez zespół w międzyczasie przewinęły się Monika Sadkowska i Agnieszka Biniek). Z kronikarskiego obowiązku dodam, że pierwszego perkusistę, Macieja Łabudzkiego, zastąpił w 2007 roku Maciej Dymek
Ale wróćmy do tego, co przynosi nam Globalna Wiocha. A przynosi ona, moi drodzy, nieco więcej nowoczesności, a może raczej - nowości - niż byśmy się tego spodziewali i (?) chcieli. Oczywiście muzycznie jest wybornie - nie można zarzucić muzykom, że nagle zapodziali gdzieś swoje talenty i oto sprzedają słuchaczom jakiś bubel. Co to to nie, ale... Im dalej w las, ale raczej wieżowców, niż dębów, tym gorzej i bardziej... nieżywiołakowo. Teksty silnie uwspółcześniono, oczywiście gdzieniegdzie przebijają się jeszcze tematy poniekąd zbliżone do tego, do czego kapela nas przyzwyczaiła. Pojawia się też Mój miły rolniku, znane z koncertów, co odebrałam jako miły akcent, ale... to już nie te same głosy, które polubiłam. Brakuje mi dawnych standardów, które wyśrubowali sobie członkowie zespołu, trzeba przyznać, niebotyczne. Im dalej tym gorzej. Apogeum to chyba Moskwa, do której powstał zresztą teledysk. Od początku brzmi to wszystko jakoś za bardzo radiowo, radośnie i mało heavyfolkowo. Co się tyczy zresztą większości utworów na tej płycie. Teksty błahe, słabe, banalne i mocno odbiegające od tematyki, która dominowała, a właściwie była jedyną, na Muzyce Psychodelicznej Świtezianki i Nowej Ex-Tradycji. Spodziewaliście się u Żywiołaka liryków w rodzaju: "Transmisja danych trwa" albo "hot", "Berlin, Berlin, dyskretny urok, delikatny spleen"? Dla kogoś, kto nie zna twórczości zespołu, z pewnością to nic zaskakującego, ot, teksty piosenki. Polecam zatem sprawdzić pierwsze dwa krążki.
Może już niedługo będziemy mówić, że Żywiołak skończył się na Nowej Ex-Tradcyji?



Materiały źródłowe:
Zdjęcie okładki płyty pochodzi z oficjalnej strony zespołu. 

Komentarze

szczur pisze…
Zazwyczaj z zainteresowaniem obserwuję ewolucję zespołów, doceniam zmiany i chęć rozwoju. Ale w przypadku Żywiołaka to nie ewolucja, a rewolucja i to przynosząca bardzo negatywne skutki. Jestem zdecydowanie fanką "starego" Żywiołaka. Zachwycała mnie tam ludowość, świat strzyg i dybuków, coś zupełnie oryginalnego, a przecież tak tradycyjnego. Teraz Żywiołak rozwinął się w stronę komercji, stał się jednym z wielu zespołów krytykujących teraźniejszość, komentującym rzeczywistość, nie wyróżniającym się zbytnio swoją twórczością. Bo według mnie jedna lira korbowa oryginalności nie czyni. Ale może topielice upomną się jeszcze o swoje i Żywiołak nie jest stracony?
Anonimowy pisze…
Płyta "Globalna wiocha" - to jedno wielkie rozczarowanie.
Po pierwszej - genialnej płycie - oczekiwałem kolejnej, inspirowanej folkiem uczty.
Co dostałem?
Połączenie piosenki biesiadnej z rytmami Kombii.
Ja rozumiem, ze z folku żyć się nie da, ale na coś trzeba się zdecydować. Albo chce się grać SWOJĄ muzykę, godząc się z tym, że niewiele osób to kupi, albo przestać udawać i grac "majteczki w kropeczki" na weselach.
Jak pisał W. Łysiak - "nie można siedzieć okrakiem na barykadzie bo uwiera w jaja."
Smutne, bardzo smutne.
P.S. nowe wokale są o klasę gorsze.
Anonimowy pisze…
Płyta "Globalna wiocha" - to jedno wielkie rozczarowanie.
Po pierwszej - genialnej płycie - oczekiwałem kolejnej, inspirowanej folkiem uczty.
Co dostałem?
Połączenie piosenki biesiadnej z rytmami Kombii.
Ja rozumiem, ze z folku żyć się nie da, ale na coś trzeba się zdecydować. Albo chce się grać SWOJĄ muzykę, godząc się z tym, że niewiele osób to kupi, albo przestać udawać i grac "majteczki w kropeczki" na weselach.
Jak pisał W. Łysiak - "nie można siedzieć okrakiem na barykadzie bo uwiera w jaja."