Powrót w podziemiu: StrommoussHeld

Strommoussheld jest jednym z tych zespołów, których twórczość wymyka się jednoznacznej klasyfikacji. Sami swój styl określają jako: avantgarde dark industrial metal. Wiele w tym prawdy, jednak sztywne szufladkowanie muzyki formacji nie ma większego sensu. Pretekstem do napisania kilku zdań o tym bardzo interesującym muzycznym tworze z Katowic, jest trwająca właśnie trasa koncertowa Unholy Carnival Tour i – przede wszystkim – nowy materiał, który światło dzienne ujrzy w tym roku. Prawdopodobny tytuł wydawnictwa, to No Direction Home. Jeszcze w 2011 zespół planuje umieścić na swojej oficjalnej stronie internetowej trzy dema z lat 1999-2001. Zawierają one, jak nietrudno się domyślić, wczesne nagrania grupy i na pewno stanowić będą nie lada gratkę dla kolekcjonerów.

Pierwszy pełnowymiarowy album formacja dowodzona przez Maelsa (odpowiedzialnego za wokale, gitary i szeroko pojętą elektronikę, w tym samplery, sekwencery i automaty perkusyjne) wydała w 2003 roku. Muzyka zawarta na Behind the Curtain to połączenie przede wszystkim dwóch, wyraźnie słyszalnych, wpływów: black metalu (w odmianie symfonicznej) i muzyki elektronicznej. W większości utworów oba składniki znakomicie się uzupełniają, od czasu do czasu ustępując sobie miejsca. W La Masquerade prowadzi mocny riff, pojawia się charakterystyczna dla black metalu gitara solowa, a w zakończeniu – spokojne, elektroniczne wyciszenie, przechodzące w dźwięki z okolic industrialu. D.E.C.E.P.T.I.O.N., do którego powstał klip, to najbardziej elektroniczny fragment albumu. Za to w najbardziej rozbudowanym i najdłuższym w zestawie Restless Souls (Heautontimoroumenos) pobrzmiewają nieco gotyckie klimaty. Pierwsza płyta Strommoussheld jest naprawdę udanym debiutem, prezentującym ciekawe, eksperymentalne podejście do black metalu. Przede wszystkim panowie uniknęli w procesie twórczym nadmiernego unowocześniania muzyki, co nierzadko zdarza się artystom o dość krótkim scenicznym stażu.



Kolejną pozycją w dyskografii zespołu była EPka Halfdecadance. Oprócz czterech premierowych kawałków zawierała dwa remiksy utworów z debiutanckiej płyty. Na kompakcie znalazło się też miejsce na wspomniany wyżej teledysk (jak dotąd jedyny w wideografii grupy). Zauważalną różnicą w porównaniu do Behind the Curtain jest znaczne zredukowanie stężenia black metalu w kompozycjach i dość odważny krok w stronę zimnego, nieco mechanicznego grania, bardziej niż poprzednio przypominającego twórczość szwajcarskiego Samael. Nie można jednak Strommoussheld odmówić własnego, wypracowanego przez kilka lat działalności, stylu.

Jego kontynuacją okazał się być szesnastominutowy singiel, Connective Tissue, wydany dopiero po pięcioletniej przerwie. Został udostępniony za darmo na stronie SH. To świetny sposób na przypomnienie się słuchaczom, tym bardziej że kilka lat ciszy ze strony muzyków najprawdopodobniej nie poszło na marne. Zespół pokazał w trzech utworach (w tym jednym coverze – We Are Time Laibach) swoje lekko odświeżone oblicze. Potwierdził jednak, że najlepiej czuje się w znanym z Halfdecadence połączeniu metalu z muzyką elektroniczną, o mniej lub bardziej industrialnym klimacie.

Sympatyków brzmień nietypowych jak na muzykę metalową, eksperymentów i wychodzenia poza sztywne, tradycyjne ramy gatunkowe z pewnością nie trzeba specjalnie zachęcać do zapoznania się z twórczością Strommoussheld. Jeśli jednak zajdzie taka potrzeba, zapraszam na wymienioną w pierwszym akapicie artykułu stronę zespołu.



Zdjęcie pochodzi z profilu Strommoussheld na facebooku.


/B0UNCE

Komentarze