Lemmy: The Movie


Wielu z was długo czekało na ten film. Dokument o żywym dinozaurze sceny rockowej, nazywanym często bogiem, początkiem wszystkiego, chodzącą definicją rock' n' rolla. Wiecie już o kim mowa, prawda? Film o Lemmym nareszcie ujrzał światło dzienne. I co ciekawe, jak na film dokumentalny, jest materiałem dość długim.
Mamy do czynienia z pełnym metrażem, co zapewne niepomiernie cieszy fanów Mot
örhead. Damage Case Films dostarczają nam niemalże dwóch godzin z charyzmatycznym liderem jednego z najbardziej kultowych zespołów świata. Nieodłącznym elementem filmu biograficznego są oczywiście wypowiedzi innych osób związanych ze światem muzyki, które opowiadają mniej lub bardziej ciekawe anegdoty lub dają upust swojemu uwielbieniu dla tej nietuzinkowej postaci. Pojawiają się więc takie nazwiska jak Ozzy Osbourne, James Hetfield, Kirk Hammet, Lars Ulrich, Slash, Nikki Sixx, Alice Cooper, Scott Ian, Jason Everman, Mike Inez, Ice T, Pepper Keenan, Steve Vai, Dave Navarro, Dave Grohl, Kat von D, Billy Bob Thornton, Geoff Rowley etc.
Kamera towarzyszy Lemmy'emu zarówno podczas przygotowywania obiadu, grze na konsoli, w czasie wywiadu, na koncertach i gościnnych występach, w studiu oraz wielu innych sytuacjach, mogących zaciekawić fanów i nie tylko. Fakty są przedstawiane dość chaotycznie, właściwie brak jednoznacznej chronologii, ale przecież trudno wymagać uporządkowania od dokumentu przedstawiającego sylwetkę Boga Rock 'n' rolla. Pomimo całej otoczki produkowanej usilnie przez muzyków wielbiących twórczość Iana Killmistera oraz fanów, którzy rzecz jasna także mają swoje miejsce w filmie, sam bohater sprawia wrażenie skromnego i nienarzucającego się człowieka, który mimo wszystko miażdży resztę świata charyzmą. Spokój i zrównoważenie wypowiedzi, zaimponują zapewne wielu początkującym muzykom, ale, co pokazuje Lemmy: The Movie, budzą respekt także wśród legend.

Jakie składniki tworzą tę wybuchową mieszankę, która jest obiektem uwielbienia milionów, już od ponad trzydziestu lat? Na to pytanie usiłują odpowiedzieć biorący udział w dokumencie muzycy, aktorzy, byli członkowie zespołu, członkowie ekipy oraz inne postaci. Nie będę odbierać wam przyjemności odkrywania poszczególnych wypowiedzi więc spuszczę zasłonę milczenia nad szczegółami. Jednej kwestii za to nie sposób pominąć. (Czas bowiem na pewne wnioski, gdyż nie chciałabym zanudzać was przydługą recenzją tak, abyście mieli czas na obejrzenie i ocenienie filmu samodzielnie.) Być może nie jest to szczególnie odkrywcze, ale największymi pochlebcami którzy bezgranicznie zafascynowani są Lemmym, co momentami drażniło w zestawieniu ze stoickim spokojem i swego rodzaju dostojnością bohatera filmu, są członkowie zespołu Metallica. Pozostali goście natomiast, zachowują względny spokój, choć potrafią równie barwnie opowiedzieć o swojej oraz milionów fanów na świecie, miłości do Mot
örhead.
Z punktu widzenia fana, Lemmy: The Movie, to pozycja obowiązkowa. Jeśli natomiast jesteście wyłącznie zainteresowani samym dokumentem, możecie momentami czuć potrzebę na przykład zrobienia herbaty bądź wyłączenia filmu na chwilę. Zapewne nie znajdziecie tu typowych dokumentalnych narracji. Film tworzą wypowiedzi, anegdoty, kilka krótkich wywiadów i dużo muzyki, oczywiście w głównej mierze Mot
örhead. Najbardziej barwny występ gościnny należy moim skromnym zdaniem do Dave'a Grohla, co w sumie nie powinno być zaskoczeniem.

Jeśli więc chcecie zobaczyć, jak wygląda esencja rokenrola, co je na obiad, w co gra, gdzie zamawia buty Ian "Lemmy" Killmister, to koniecznie musicie obejrzeć Lemmy: The Movie.

Komentarze