Wódka i Zakąska Tour, czyly o Zacieru i Kabanosu co w Złym Mięsie zagraly.

Jak wszyscy zapewne wiedzą, główna autorka i szefowa tego bloga, niżej podpisana, ma, krótko mówiąc, gust wspaniały. Dlatego też ominąć nie mogła jakże ważnego wydarzenia jakim bez wątpienia była tegoroczna Wódka & Zakąska Tour dwóch znamienitych kapel spod szyldu debilcore'a, czyli Kabanosu i Zacieru.
Zacier to rzecz jasna weterani i wyjadacze sceniczni, zwierzęta w garnkach na czerepach i najwyższy stopień wtajemniczenia w kwestię melodii chwytających za serce i jelito. Istnieją od roku 1984 w świadomości muzycznej skrzywionych psychicznie Polaków, a co za tym idzie, oczywiście zachwycili już wielu. W tym Kazika Staszewskiego, który piał peany na ich cześć. Ponadto warto wspomnieć o rozwinięciu nazwy grupy, które brzmi co najmniej złowieszczo: Zrzeszenie Artystów Cierpiących i Entuzjastycznie Rżnących. Teksty traktują tak o kupie jak o dupie (niekoniecznie Maryni), o braku jaj bądź nadaktywności tychże. Artyści uprawiają nietypowy ruch i chuch sceniczny, co powoduje u publiczności reakcje wysoce ekstatyczne. Nad całością tej wartej waszej uwagi imprezy czuwa niezmiennie Mirosław "Zacier" Jędras, doktor nauk medycznych, klitorolog radiesteta, autor wszechdzieła Zacieru. Jako autor i artysta wysoce zmyślny spłodził był sobie perkusistę, DJ'a Mrufkę, w myśl zasady - "najlepiej narobić we własne gniazdo". W związku z powyższym, a i dodawszy słynnego doktora Yry (Krzysztof Radzimski, także Większy Obciach, TPN25, El Dupa) na basie oraz Philla Collinsa (Krzysztof Zieliński - Większy Obciach) na gitarze, otrzymamy zespół właściwie rodzinny. Po tak uroczej rekomendacji nie możecie nie zapoznać się z Zacierem, czyż nie?
Zacier bowiem miażdży mózgi nie tylko dokonaniami dostępnymi na kasetach bądź nośnikach bliższych współczesnej młodzieży, ale i niezwykłą energią sceniczną połączoną z doskonałym wykonawstwem utworów. Wszelkie pomyłki, fałsze, upadki i siniaki zrzućmy na karb rokenrola z dawką debilcore'a. Publiczność zgromadzona w łódzkim Stereo Krogs otrzymała solidną dawkę jednego i drugiego, przyprawionych szczyptą pederastii i potu. Co tu dużo mówić! Publika, choć mała, szalała! Ej, szalała, szalała! A dostała hej, dostała hity z zacierowej płyty! I to niejednej. Takie szlagiery jak Odpad Atomowy, Zabrali Mi Jaja, RóbRege czy Szewc Ciemności rozgrzewały atmosferę pod sceną do temperatury niebezpiecznie wulkanicznej. Dodatkową atrakcją było trzykrotne wykonanie progresywnego utworu Pffffrrr który tego wieczoru, ku radości serc niewieścich i zniewieściałych wykonał sam mistrz Zacieru. Gościem specjalnym koncertu był niewzruszony i postawny Słup Tadeusz. Ponoć odmówił stałej współpracy z zespołem, co przyczyniło się już do kilku smętnych wpisów na facebooku.
Jako ostatni grał, rzecz oczywista, Kabanos! Liczba fanów w limitowych koszulkach z poprzedniej trasy świadczyła o tym, że ten czołowy przedstawiciel debilcore'u ma w Łodzi aż troje zwolenników. Być może to było przyczyną długiej przerwy między występem Zacieru i Kabanosu. Być może miał przybyć kulig z desantem fanów z Poznania i Warszawy a także z dalekiego Wrocławia... Tego nie udało się ustalić. Łódź musiała więc samodzielnie stawić czoła makabrycznemu zespołowi z Piaseczna. Otuchy dodawał niektórym obecny wciąż na sali Phil Collins, który ochoczo pozował do zdjęć ze zrozpaczonymi fankami drącymi na piersiach jego podobizny z Bravo. Na szczęście obyło się bez ofiar. Prawdziwa histeria miała dopiero nadejść. Oto, po trzech godzinach oczekiwania, na scenę wtoczył się Kabanos i zaczął z grubej rury Klaunem, ze swojej nowej, najgorszej jak dotąd płyty, Flaki z Olejem, ocenianej przez wielu krytyków jako arcydzieło neandertalskiego debilcore'u. Tradycyjnie już, usłyszeliśmy także utwory z poprzedniego wydawnictwa zespołu (Zęby w ścianę), które z perspektywy czasu nie wydaje się być tak złe. Hity pokroju Ptaszka, Zabawki, Świń w pierzynie czy Czerwonej Musztardy poruszyły publiczność, która radośnie i w ogóle w podskokach hasała po całej dostępnej powierzchni, nie oszczędzając sceny i sufitu. Tym razem Zenek wystąpił w butach, jednak wybaczmy mu to ze względu na porę jesienno-zimową. Prawdziwe szaleństwo rozpętało się oczywiście, gdy wyżej wspomniany obywatel Kupatasa ruszył w stronę publiki w celu obezwładnienia jej swym czarującym i oryginalnym wokalem. Tak też się stało, a w celu wyrażenia swoje miłości do wyrobów spożywczych, publiczność poniosła Zenka na rękach (autorka tak się wkręciła, że nie czuje, iż rymuje!). Ten gest miał na celu wydębienie na następną trasę kolejnego gadżetu do kabanosowego sklepiku, a mianowicie kabanosowych stringów. Wracając do słynnej Czerwonej Musztardy (jeden ze 100 najlepszych teledysków wyprodukowanych w Polsce, sprawdź to, joł!), została ona wykonana brawurowo, w towarzystwie Doktora Yry, który wczuł się w przesłanie pieśni. Efekty zobaczyć można na TwojejTubie:



Łódzka publiczność bardzo długo nie chciała wypuścić Kabanosu ze swych spoconych objęć skandując bez ustanku "KABANOS! KABANOS!", nawet po bisach. Ale ekipa z masarni nieubłaganie i ostatecznie zeszła ze sceny kończąc tym samym melanż ostateczny Wódka i Zakąska Tour 2010. Z wielkim żalem, także niżej podpisana, musiała pocieszyć się w domu własnym egzemplarzem wydawnictwa zespołu. A robi ono dobrze nawet bez zdejmowania spodni.
Zatem, chłopcy i dziewczęta! Słuchajcie Zacieru, słuchajcie Kabanosu i chodźcie na koncerty ichnie, albowiem za was i za wielu wylewają oni pot i kreff na scenach całego kraju. A dowodem na to szramy na nóżce Doktora Yry.

Setlista Kabanosu:
Klaun
Wampirzyca
Zabawka
Jagoda
Buda dla Azora
Za X
Zupa kalafiorowa
Mucha nie siada
Świnie w pierzynie
Chmurki
Ptaszek
Wielbłąd
Czerwona musztarda
Czołg
bisy:
Kaszanka
Parówki

fotosy by Zygmunt, więcej do obczajenia tutaj:
http://kabanosek.multiply.com/photos/album/43/Kabanos_Zacier_-_28.11.2010_-_Lodz

Komentarze

Beavis pisze…
Nie przepadam za taką muzą i mi absolutnie nie "podchodzi" lecz recka fajna:)
Anonimowy pisze…
Jak można było coś takiego napisać... Zacier to nie debilcore! Ich muzyka jest o wiele bardziej progresywna i techniczna. A w ogóle to Kabanos skończył się na Kill'em All i Parówkach...
Świetna, świetna relacja. :) Dzięki!

Pzdr,
Kokos