Rozróżnić gatunki jest czasem bardzo trudno. Dlatego niektórzy wszystko, czego nie mogą nigdzie indziej dopasować wrzucają do worka o nazwie rock lub metal. Tak jakby metal dzielił się na metal i heavy metal. Innym sposobem jest stosowanie przymiotnika alternatywny. Nie wiem, co to - znaczy na pewno, że to rock lub metal alternatywny. Ostatnim sposobem, dość popularnym jest nazywanie całości muzyki rockowej i metalowej trudnej do zaklasyfikowania heavy metalem (tu głównie media publiczne i totalni ignoranci) lub (co zdarza się wielu osobom mającym pojecie o muzyce, a to dlatego że tematyka ta jest dużo bardziej złożona, a przy tym praktycznie nie poruszana) hard rockiem. Dlaczego? Otóż wychodzą oni z błędnego założenia, że heavy metal czy też hard rock to jak sama nazwa wskazuje najcięższa odmiana odpowiednio metalu lub rocka.
Jako, że sprawa nazywania każdego metalu, w tym także jego ekstremalnych postaci, heavy metalem została omówiona chociażby w popularnym filmie Metal: A Headbanger's Journey, ja zajmę się kwestią pojęcia hard rock. Czym właściwie jest hard rock? Wikipedia definiuje go jako – gatunek muzyki rockowej powstały na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, wywodzący się z bluesa i z rock and rolla. Niewiele mówi nam to jednak w kwestii tego, kto gra muzykę hard rockową.
Pionierami tego gatunku są Cream, Jimi Hendrix, Led Zeppelin, Mountain, Blue Cheer oraz MC5. W latach 70-tych muzyka hard rockowa kontynuowana była m.in. przez Deep Purple, Nazareth, Thin Lizzy, Rainbow, Scorpions, Van Halen, AC/DC oraz Aerosmith. Jak łatwo zauważyć faktycznie są to zespoły, które grały wtedy najciężej. Ale wtedy, czyli pod koniec lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych. Muzyka jednak bardzo zmieniła się od tego czasu i tak jak heavy metal stał się prawie, że najdelikatniejszą formą muzyki metalowej, tak samo hard rock przestał być najcięższa odmianą rocka. Dlatego zupełnie błędnym jest określanie hard rockiem takich zespołów jak Black River (stoner metal), Carrion (industrial metal), czy też Lipali lub Sweet Noise (metal alternatywny). Przykłady można by mnożyć, ale nie ma na to miejsca, bo nie jest to jedyny błąd w określaniu muzyki mianem hard rocka.
Kolejny przykład to błąd w odróżnieniu hard rocka od heavy metalu. Zgodnie z definicjami tej muzyki zasadniczą różnicą pomiędzy hard rockiem a heavy metalem jest to, że utwory hardrockowe najczęściej komponowane są w skalach durowych, podczas gdy heavymetalowe niemal wyłącznie w molowych. heavy metal na ogół grany jest też szybciej i bardziej agresywnie. Stąd też wiele osób błędnie klasyfikuje twórcę heavy metalu, jakim jest zespół Black Sabbath jako zespół hard rockowy, a typowo hard rockowy zespół AC/DC jako heavy metal.
Przy określaniu muzyki mianem hard rocka ważny jest też czynnik geograficzny, oraz scena, z której dany zespół się wywodzi. Na początku lat 80-tych w Stanach Zjednoczonych obok sceny thrash metalowej rozwijała się scena będąca odpowiedzią na brytyjski glam rock, czyli hair metal. Zespoły takie jak Bon Jovi, Cinderella, Poison, Mötley Crüe często błędnie nazywane są hard rockiem, ale także jeszcze bardziej błędnie: glam rockiem (istniał tylko w Wielkiej Brytanii), glam metalem (nie ma takiego gatunku), heavy metalem (aż tak delikatny to heavy metal nie był) lub nawet pop metalem (kolejny nieistniejący gatunek). Zespoły te wywodzą się jednak ze sceny metalowej nie rockowej i gatunek ten określany jest mianem hair metalu.
Stąd też trudności interpretacyjne, bo grające podobnie do hair metalowych zespoły z Europy klasyfikować należy jako hard rock. Najlepszym przykładem będzie tu szwedzki zespół Europe. Jeśli jednak Europe grający łagodną, melodyjną odmianę rocka jest klasyfikowany jako hard rock niektórzy idą dalej i hard rockiem nazywają: melodic rock, AOR (Adult Oriented Rock) a nawet soft rock, który wedle nazwy powinien być przeciwnością hard rocka (ale przeciwnością nie jest). Jest to jednak błędne rozumowanie, bo określanie takich zespołów jak Mr. Mister, Toto, Starship, Foreigner, Boston nieraz nawet mianem lekkiego hard rocka, lub delikatnego hard rocka powoduje nie tylko muzyczne, ale także językowe sprzeczności.
Kolejnym problemem przy klasyfikacjach są zespoły grające łagodniejsza odmianę NWoBHM - m.in. pierwsze dwie płyty Iron Maiden, oraz późniejsze płyty Def Leppard. O ile w przypadku Iron Maiden należy traktować ich zawsze jako przedstawicieli NWoBHM, o tyle Def Leppard odszedł w pewnym momencie tak bardzo muzycznie od sceny, z jakiej się wywodził, że klasyfikowanie go jako hard rock nie jest już błędem.
Pod koniec lat 80-tych scena hard rockowa praktycznie nie istniała. W radiu i telewizji dominowały albo coraz cięższe odmiany metalu, albo jego łagodna odmiana - hair metal (będący główna konkurencją dla hard rocka) mający już niewiele do zaoferowania. I wtedy na scenie pojawili się Guns n' Roses (żeby nie było tak prosto przez niektórych klasyfikowani jako protoplaści sleeze metalu). Guns n' Roses posiadali wszystko, czego potrzebował hard rockowy zespół by osiągnąć sukces. Ich sukces był ogromny, być może nawet za bardzo, bo doprowadził do szybkiego upadku zespołu. Co wydawać może się dziwne, ale ich sukces nie przełożył się na powstanie kolejnych zespołów w tym gatunku. I tak jak koniec the Beatles oznaczał koniec klasycznego rock n' rolla tak rozpad Guns n' Roses oznaczał koniec klasycznego hard rocka.
Owszem kilka zespołów próbowało (szwajcarski Gotthard, czy ostatnimi czasy australijskie Airbourne) wskrzesić hard rocka, ale prawie zawsze pozostawali niezauważeni na szerszą skalę, bądź szybko się rozpadali. Mimo reaktywacji wielu zespołów grających kiedyś hard rocka gatunek ten uznać można za martwy, bo od ponad 20 lat żaden nowy zespół grający ten gatunek nie dał rady się przebić, a co gorsza każdy nowy zespół hard rockowy po Guns n' Roses opierał się na kopiowaniu któregoś z poprzednich zespołów. Nawet ewentualny sukces Airbourne raczej tego nie zmieni, a może jednak?
foto pochodzi z oficjalnej strony zespołu Aerosmith
Komentarze
Na dniach powinna się pojawić jeszcze jakaś recenzja, bo póki co posucha z koncertami, ale zapraszam do zaglądania na bloga. Czasem w najmniej oczekiwanym momencie pojawia się dużo nowych rzeczy. :)
Pozdrawiam serdecznie, adminka TNT. :)
I nie zrażaj się moją opinią tylko rób swoje (zresztą artykuł o tym jak się kiedyś metale ubierali był dla mnie odkrywczy i ciekawy). powodzenia!
i Ciebie też zapytam jak zaszufladkujesz (jeśli byś musiał) to nieszczęsne i trudne w klasyfikacji Black River.
Wprawdzie mierzi mnie nazywanie hard rockiem tego co tworzyły np. hair metalowe kapele z lat 80tych, jednak autor nie do końca ma racje jeśli chodzi o "początki" hard rocka, oraz rzekomych róznic między HR a heavy metalem. Najlepszy pzykład to ten Black Sabbath. Owszem, sabbaci są absolutnymi pionierami heavy metalu, jednak pierwszy album to w zasadzie nieco tylko brudniejszy blues rock, tak samo jak i kolejne trzy. I ja osobiście raczej skłaniałbym się do nazywania takiego grania hard rockiem(ew. heavy rockiem), a nie heavy metalem. A sabbaci wcale nie byli jedynymi, którzy wtedy tak grali, wystarczy choćby wymienić Sir Lord Baltimore czy genialne Blue Cheer(pierwszy LP), że już daruje sobie sięganie do kapel typu High Tide czy Parson Sound. Jeszcze inna kwestia jest taka, że w ówczesnej pasie jako heavy metalowe określano kapele typu Deep Purple, czy właśnie Sir Lord Baltimore, a nawet Jethro Tull! Sam "ciężar" to też nienajlepszy punkt odniesienia; progresywne czy kraut rockowe grupy typu Guru Guru grały znacznie ciężej niż Nazarethy czy Uriah Heepy, a nikt ich hard rockiem nie określa. Idąc dalej: często kapele co do których nie ma wątpliwości, że grają hard rocka grają zupełnie inaczej, i tak mamy dość lekkie i szybkie, oparte na hammondach brzmienie Uriah Heep czy Deep Purple(jeśli chodzi o strukturę utworów chyba najbliższe dzisiejszemu heavy metalowi), mamy zespoły wykorzystujące organy, ale grające z kolei mega ciężko - Atomic rooster, Lucifer's Friend, stricte gitarowe grupy też możemy podzielić na kilka typów - inaczej grało Budgie, inaczej Nazareth, jeszcze inaczej UFO. Także kończąc ten przydługi i nieskładny wywód - imho pojęcia typu "hard rock" należy traktować umownie, jako pewien drogowskaz, a nie konkretną definicje danej muzy. Ogólnie tekst ciekawy, ale niefajne jest przedstawianie swoich poglądów na dany temat jako prawdy objawionej, bo łatwo przy tym palnąc bzdurę :)
Pozdrawiam,
Pudel