Masala Soundsystem - Obywatele IV Świata


nie lubię reggae. słuchałem jak miałem 13 lat trochę, ale mi przeszło. nowymi nurtami jamajskich "ridimów" w stylu raga i dancehall brzydzę się jak rozpaćkaną psią kupą na podeszwie. coś jednak sprawiło że sięgnąłem po pozycję Masala Soundsystem i... kurcze, szczerze powiedziawszy mnie wgniotło.

Płyta została wydana w 2007 roku, bodajże przed wyborami dzięki którym pozbyliśmy się "niesamowitej trójki" z czołowych stanowisk w sejmie. a stanowi ona atak wymierzony w ówczesne władze w naszym kraju. atak naprawdę zmasowany.


płyty o charakterze upolitycznionym owszem, zdarzają się, bardzo często nawet. ale nigdy jeszcze nie słyszałem tak ostrego politycznie przekazu. to nie są pełne metafor teksty w stylu kapel punkowych z lat 80' tych. jest prosto, bezpośrednio, lecz nie łopatologicznie. a dostaję się wszelkiemu buractwu z tamtego okresu, które codziennie w godzinach wieczornych programów informacyjnych zaskakiwało nas coraz większym idiotyzmem (i codziennie każdy mówił do siebie "no to teraz już chyba niczego głupszego nie mogą wymyślić", jak widać Polak potrafi) obrywają panowie Kaczyńscy i pan Giertych, obrywa kościół, obrywa cała IV RP. obrywają bardzo efektownie - w głosie Dużego Pe jest wszystko co powinno znaleźć się w głosie antysystemowego bojownika, najlepszym określeniem byłoby chyba "Polski Zack de la Rocha". ale czymże jest sam wokal bez muzyki...

a ta jest wyborna - elektro zamieszane z bardzo soczystymi orientalnymi motywami. i do tego bardzo energiczny. tylko uprzedzam że powinno się jej słuchać na dobrych głośnikach lub słuchawkach, bo przez chujowy sprzęt bardzo dużo traci, ta pierwotna energia która nakazuje Ci iść do przodu i nie oglądać się za siebie gdy słuchasz płyty gdzieś zanika... a przy takiej płycie jest to wręcz gwałt. kawałki takie jak "Myśl i nie ufaj", "M.E.N. in Black" czy "Neo... Teo..." są strasznie rozpędzające, przyłapałem się nawet na że moja noga niebezpiecznie opadała mocniej na pedał gazu podczas jazdy samochodem :)

świetna to płyta, świetna i rzucająca wielki cień na strasznie dużą ilość współczesnych polskich kapel punkowych "zaangażowanych politycznie". chłopcy, punk umarł w '78, a na imię miał John Simon Ritchie. teraz liczy się Masala!

ocena: 8,5 (plus znak jakości)

Komentarze

Człowiek Potas pisze…
również nie lubię reggae. dla mnie to podszyta fałszem muza podobnie jak polski rap. i również mam wyjątki potwierdzające regułę. bo jest kilka pozycji, które lubię, a nawet, które wgniatają. ale to wyjątki. muzyka reggae to muza w dużej mierze uwarunkowana, muzyka środowiskowa. a ja lubię muzykę dobrą, a nie zamknięta w ramach jakiejś subkultury. dlatego chociażby przeszła mi młodzieńcza miłość do punka. mój szef w robocie nadal tego słucha choć słuchać tego to już się nie daje. bardziej od programowości i zaangażowanych tekstów wole dobra kompozycję albo aranżację. i to są kryteria poszukiwań dobrej muzy. ofkors - zawsze są wyjątki. potwierdzające regułę.

no i nie lobię kultu zioła. trawa jest po to by ja palić. a nie nawijać o niej na każdym kroku. ja nie rysuję komiksów o tym co biorę. a biorę rzeczy sto razy fajniejsze od trawy. nie po to by o nich pierdolić - ale by działały.

regałowcy maja takie śmieszne klapki na oczach. przeważnie nic oprócz sztruksów, dredów, gandźi, bębnów i marleya nic nie widzą. smutna subkultura. jak wszystkie, które zamykają ludzi w szuflady bez tlenu. ale to dobre jest dla osób nie potrafiących samemu sie określić. na pewno wygodne.
Anonimowy pisze…
jeśli reaggae czy hh polski (jak to podkreśliłeś jest fałszywy to równie dobrze podszyty fałszem jest rock, metal i hard core. zależy z jakiego punktu widzenia się patrzy, a poza tym trzeba dogłębnie znać scenę żeby się o niej wypowiadać.