Triumfalny powrót Alicji

Długo zbierałam się, by napisać parę słów na temat nowego albumu Alice In Chains. Być może dlatego, że otrzymał świetne recenzje w wielu pismach, może dlatego, że obawiałam się, że nie będę umiała ubrać w słowa swoich wrażeń. Co ważne, Black Gives Way to Blue to pierwszy album AIC od 14 lat, album, którego wielu się obawiało. Po śmierci nieodżałowanego Layne'a Staley'a wielu fanów z nieukrywanym żalem pochowało także sam zespół, bowiem nikt nie wierzył w to, że ktokolwiek jest w stanie zastąpić legendarnego wokalistę. Jednak jak to często w historii bywa, okazało się, że natura nie znosi pustki i w okolicach roku 2005 zaczęły krążyć plotki, jakoby "załańcuchowana Alicja" planowała reaktywację na dobre (zagrali bowiem wówczas kilka koncertów). Na to podniosły się głosy oburzenia, że jakże to, któż byłby tak odważny, aby spróbować swoich sił jako wokal Alicji? Otóż - znalazł się śmiałek.

Wprawdzie DuVall z początku nie radził sobie kompletnie, jego wysiłki nie były doceniane ani przez starych, ani przez młodszych fanów. Zwyczajnie nie pasował. Koncert w Polsce, w 2006 roku, zakończył się klęską - tak przynajmniej wynika z relacji świadków. Wiadomo, jak okrutna potrafi być metalowo-rockowa brać. Minęło kilka lat i oto przed nami świeżynka, płyta z wyglądu niepozorna, najmłodsze dziecko składu Cantrell-Inez-Kinney-DuVall. Obecnego składu Alice In Chains. Co rzuca się w oczy to na pewno ponura okładka, w zasadzie nic zaskakującego jeśli chodzi o wcześniejsze dokonania legendy grunge'u. I w zasadzie faktycznie najnowsze wydawnictwo nie zaskakuje. Dostajemy porządny kawał muzyki, dokładnie w stylu AiC takim, jaki znamy z dawnych albumów. Pierwszy utwór jaki dane było usłyszeć fanom na całym świecie, to A Looking In View, mocny kawałek, z mięsistymi riffami, ciężki w dobrym tego słowa znaczeniu. Do tego fantastyczny teledysk. Czego chcieć więcej? Check my brain - kolejna bomba, którą spuścili na nas Cantrell i spółka. Typowe dla Alice In Chains, motoryczne riffy, świetne wokale. Właśnie - te wokale są także znakiem firmowym Alice. Podwójne linie, świetnie harmonizujące ze sobą, przeplatające się i współbrzmiące idealnie. Nikt inny nie potrafi tak zaśpiewać jak właśnie ten duet.
Okazuje się, że DuVall musiał przejść długą drogę, by wypracować sobie taki wokal, który będzie satysfakcjonował jego kolegów. Ostateczny efekt jest piorunujący. Można odnieść wrażenie, że to wcale nie wyżej wymieniony duet, ale zupełnie inny, skądinąd świetnie znany fanom AiC...

Poza ewidentnymi hiciorami, jakimi są świetnie wybrane na single
Check My Brain i A Looking In View, płyta zawiera jeszcze 9 kompozycji, tak samo doskonale brzmiących, w starym stylu, bez fajerwerków, których przecież nikt po tej formacji nie oczekiwał. Dostajemy za to coraz więcej dowodów, że panowie pracują w pocie czoła i nie zmarnowali ostatnich 14 lat. Oto Alice In Chains najwyższej próby, od pierwszego numeru - All Secrets Known. I właściwie ten tytuł doskonale oddaje cały klimat płyty. Bo niczego nowego się o tym zespole nie dowiemy z tego albumu. I dobrze! Znamy typowe dla AIC chwyty, znamy ich specyficzny sposób robienia muzyki. I świetnie, że dali nam dokładnie to, czego można się po nich spodziewać. Chociażby takie Your Decision - Alicja w pełnej krasie, w pełnym tego słowa znaczeniu. Nostalgiczny nastrój, leniwie przyspieszające tempo przed refrenem, jednak bez galopady na którą mogłoby się połaszczyć wielu muzyków. To cały czas stonowany, znający swoje dobre strony band.
Poza tym mamy tu kilka całkiem nastrojowych ballad, jednak o dość niepokojącym - a jakże mogłoby być inaczej! - klimacie (
When The Sun Rose Again, Black Gives Way To Blue - z gościnnym udziałem Eltona Johna).
Mogłabym tak bez końca wymieniać po kolei utwory i przy każdym pisać, że "oto przed wami stara dobra... " ale to bez sensu. Dlatego zostawiam to wam. Posłuchajcie, kupcie płytę, bo naprawdę warto! Bo i ceną, wbrew pozorom, nie zabija na miejscu :) Ja podpisuję się pod poparciem dla Black Gives Way to Blue wszystkimi kończynami i wystawiam dumne 10 :)


Komentarze

małpa w zielonym pisze…
Ja ten album oceniam podobnie, może dlatego, że stylistyka, w której porusza się Alice In Chains zawsze wyjątkowo mi pasowała.
Co do zmiany wokalisty - pewnie, było mi przykro, że Layne odłożył łyżkę, bo drugiej takiej kozy na wokalu już nie będzie, ale nie oszukujmy się - to, czy ten album będzie dobry, zależało tylko i wyłącznie od tego, w jakiej formie będzie Jerry Cantrell. Bo tak naprawdę jest to jego autorski projekt i równie dobrze mógłby się nazywać The Jerry Cantrell Experience;)
Jakub pisze…
"Koncert w Polsce, w 2006 roku, zakończył się klęską." To ciekawe, bo byłem tam i nie uważam tego koncertu za klęskę. Jeżeli poczytać relacje z tego koncertu w necie, to w większości były to pochlebne głosy, więc myślę, że to, co napisałaś jest sporym nadużyciem. No chyba, że to Twoje prywatne spostrzeżenie, ale w takim wypadku trzeba by to podkreślić. A poza tym zgadzam się w pełni, świetny album! Warto wydać te 50 zł!
stab pisze…
Coś za dużo tu ostatnio 10. Chyba będzie trzeba Alicję sprawdzić.
TNT pisze…
Drogi Jakubie - dokonałam małej edycji, która powinna rozwiać Twoje wątpliwości ;)